Marcin Flieger

Marcin Flieger

Pomysłodawca i jednocześnie twórca serwisu Gmina Mieroszów Dawniej i Dziś. Od ponad 20 lat popularyzator, kolekcjoner i miłośnik historii miasta i gminy Mieroszów. Radny Rady Miejskiej III kadencji 1998-2002. Zapalony fotograf i webdesigner. Obecnie na emigracji w Wielkiej Brytanii.

email Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

1985 Kadra pedagogiczna Szkoły Podstawowej (kolor)

Koloryzowane zdjęcie przedstawiające kadrę pedagogiczną Szkoły Podstawowej przy ulicy Wolności 19 w Mieroszowie, w roku szkolnym 1985/86. Nauczyciele w kolejności od strony lewej górnej: Maria Łazar, Eugenia Ciach, Danuta Nowak, Krystyna Zalewska, (...), Alicja Kwiecień, Józefa Wierzbowska, Anna Maślankiewicz, Kazimiera Bukowska, Anna Morawska, Grażyna Grasza, Czesława Jasiak, Krystyna Kolanko, Eugienia Chądzińska, Zbigniew Kolanko, Zygmunt Grzyb, od strony lewej dolnej: Tomasz Kuberacki, Urszula Nowacka, Stanisław Bukowski, Zofia Ciepielewska, Jerzy Wojtasik.

1925 W. G. Swoboda - Sanatoria w naszym górzystym regionie: Sokołowsko

W 1925 r. dzięki wałbrzyskiemu wydawnictwu B. W. Knorrn ukazało się dzieło niezwykłe: O du Heimat, lieb und traut! Bilder aus dem Waldenburger Berglande (O ojczyzno droga i słodka! Obrazy z Gór Wałbrzyskich) zredagowane przez Maxa Kleinwächtera w imieniu Powiatowej Rady Nauczycieli, której to członkowie stali się jednocześnie autorami poszczególnych podrozdziałów tej książki, w której nie zabrakło oczywiście miejsca dla ówczesnego Mieroszowa (Friedland) jak i Sokołowska (Görbersdorf). Z nieukrywaną przyjemnością prezentujemy dziś Państwu podrozdział poświęcony tej ostatniej właśnie miejscowości gminy Mieroszów, napisany przez nauczyciela W. G. Swoboda z Małkowic, koło Wrocławia. Jego lektura cofa nas o 100 lat do okresu świetności tej miejscowości, choć jak wynika z lektury ówczesne problemy podobne są do dzisiejszych...

1883 August Werner - Kronika Mieroszowa i okolicy

W 1998 r. Stefan Wyrembek przekazał bezinteresownie Bibliotece Publicznej w Mieroszowie jedyny zachowany na terenie naszej gminy egzemplarz Kroniki Mieroszowa i okolicy (Chronik von Friedland und Umgegend)) autorstwa Augusta Wernera z 1883 r. Stefan Wyrembek jako pierwszy podjął się nie tylko próby jej przetłumaczenia ale co najważniejsze jej popularyzacji i rozpowszechnienia. Udało mu się przetłumaczyć jej pierwszy rozdział, a jego praca do dnia dzisiejszego wzbogaca zbiory niejednego miłośnika historii Mieroszowa. Dziś oddajemy w Państwa ręce jego pracę, z zachowaniem wszelkiej dostępnej dokumentacji.


 

AUGUST WERNER

Kronika Mieroszowa i okolicy

(Chronik von Friedland und Umgegend)

1883

Tłumaczenie:
Stefan Wyrembek 
Mieroszów, maj 1999 r.

SPIS TREŚCI:
Przedmowa
I Rozdział: Śląsk od zarania dziejów do śmierci Henryka V w 1296 r.
II Rozdział: Od okresu Bolka I do najazdu Husytów w 1427 r.
III Rozdział: Od najazdu Husytów w 1427 r. do okresu reformatorskiego w 1520 r.
IV Rozdział: Od Reformacji do pokoju westfalskiego w 1648 r.
V Rozdział: Od pokoju westfalskiego do śmierci Karola VI od 1648 - 1746
VI Rozdział: Od śmierci Karola VI do Rewolucji 1848 r.
VII Rozdział: Począwszy od 1848 r. ... 
Errata

Informacja autora o wydawaniu dalszych materiałów dotyczących m.in. Kroniki w formie zeszytów uzupełniających


PRZEDMOWA

Niniejszym ośmielam się, moi czcigodni współmieszkańcy oraz protektorzy miasta i kraju, wręczając Kronikę Mieroszowa i Okolicy (Chronic von Friedland and Umgegend), dołączyć prośbę, aby niezbyt surowo dokonać oceny tej książki. Moją wolą było podjąć dobrze i poważnie trud zebrania materiałów nawet z najciemniejszych zakamarków, co nie zawsze się podobało. Niestety, spotykały mnie dość często okoliczności jak i czasowe uwarunkowania, wręcz przeszkadzania mnie w tym działaniu. Tak na przykład dotarłem do archiwum Zamka Książ (Schloß Fürstenstein), posiadającego wiele materiałów dotyczących naszej okolicy, lecz z gorzkim zawodem z powodu ich nieuzyskania. Być może w przyszłości znajdzie się zdolniejsza osoba, z większym szczęściem aniżeli ja. 
Odwrotnie, z wdzięcznością i podziękowaniem oświadczam, iż do mojej dyspozycji tutejszy Magistrat postawił archiwum miejskie, a Pan Naczelny Prezydent Śląska - archiwum państwowe. Składam tutaj również podziękowanie Panu Pastorowi Klein oraz także parafiom katolickim w Mieroszowie (Friedland), Zdoňov (Merkelsdorf) i Kochanowie (Trautliebersdorf), za przyjazne ustosunkowanie i powierzenie mnie posiadanych materiałów i informacji, także różnym osobom prywatnym w mieście i okolicy. Oprócz tych wszystkich uzyskanych materiałów, wykorzystałem także posiadane przeze mnie własne dzieła historyczne oraz pisma jak “Związki dla historii Śląskiej” (Vereins für schlesische Geschichte), ponadto różne pisma dotyczące gospodarki tutejszej okolicy.
Co się tyczy samej zawartości książki, to starałem się utrzymać kierunek socjalny, jak również polityczny i religijny z bezpartyjnego punktu widzenia oraz bez popadania w skrajności oraz całkowite ukrywanie istoty sprawy. Tylko w kwestii ujawniania krzywdy, obłudy lub śmieszności, pozwoliłem sobie czasem na uniesienie się emocją.
Tak to wydaję na zewnątrz z Bogiem, moją książeczkę, na światło, z gotowością strzeżenia przyjacielskiej pamięci moich współmieszkańców.
Mieroszów, jesienią 1883 r.

August Werner


I ROZDZIAŁ

Śląsk od zarania dziejów do śmierci Henryka V w 1296 r.

Kraina, teraz Śląskiem zwana, nie posiadała w swym wczesnym okresie szczególnej nazwy. Dopiero po VI wieku została zaliczona do Polski i odtąd tak nazywana. Nazwę Śląsk otrzymała dopiero w 1163 roku, odkąd to pierwsi właściwi książęta podpisywali się prawie we wszystkich dokumentach jako “duces Silesia”. Kraina ta wówczas znacznie większa, obejmowała część późniejszej Polski, Łużyc i Brandenburgii (Polen, Lausitz und Brandenburg).
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa kraj ów zajmowały różne plemiona niemieckie trudniące się pasterstwem, pozostające bez stałego miejsca zamieszkania, co powodowało wędrowny tryb życia. Plemiona te dobrowolnie przemieszczały się w kierunku pięknych i trawiastych krain swych południowych i zachodnich sąsiadów.
Z czasem napierały na nich siłą i rugowali ich z dotychczasowych osiedli. Te zmiany, spowodowane przemieszczeniem oraz naciskiem na pozyskiwanie owocnie żyznych i cieplejszych terenów, spotęgowały się w końcu IV i w ciągu V wieku. Wskutek tych ruchów dzisiejszy Śląsk bardzo opustoszał. Ponadto wyludnił się znacznie w okresie najazdu Hunów, niszczących wszystko po drodze. Przed nimi zmuszeni byli uciekać także nasi przodkowie lub im ustępować. Tylko nieliczni ratowali się pieszą ucieczką w góry Karkonosze (Riesengebirge) i okoliczne góry kotliny kłodzkiej (Glatzengebirge). Dopiero na tak wyludnione okolice Śląska napłynęli Słowianie, zajmując tę krainę jako część Polski. Za tymi nowymi przybyszami wróciła tu część Niemców, schronionych dotąd w wąwozach i dzikich ostępach górskich. Z czasem zostali oni ludnościowo wzbogaceni przez kolonistów osiedlających się tu z zachodnich Niemiec. Na terenach górskich ludność ta wymieszała się. Ów ilościowy wzrost ludności niemieckiej miał znaczenie w czasach późniejszych, skutecznie opierającej się przed naporem Słowian z nizin.
We wczesnych wiekach tereny górskie były bardzo słabo zaludnione a to z powodu, iż na terenach nizinnych łatwiej i z mniejszym trudem pozyskiwano pożywienie. Nie można jednakże tego jednoznacznie uogólniać, bowiem i niziny nierzadko świeciły pustkami. Jako przykład można podać górskie miejscowości Świeradów (Flinsberg) i Szklarską Porębę (Schreiberhau) znane już w VI wieku, gdy natomiast niżej położony Krzeszów (Grüssau) wraz z okolicą jeszcze w XIII i XIV wieku stanowił obszar niedostępnego pustkowia. Przyczyną takiego stanu była wtedy łatwiej dostępna część gór, zwłaszcza wąwozów, zajętych wcześniej przez uciekinierów.
Niezależność jaka w owy czas panowała wśród Słowian, wkrótce się zmieniła, najpierw z powodu Czechów, następnie wskutek utworzenia samowładztwa wśród Polaków. Około 840 roku Polacy wybrali na księcia swego szlachetnego ziomka, Piasta, którego ród na Śląsku wymarł dopiero w 1675 r. po śmierci ostatniego księcia Legnicy, Wołowa i Brzegu (Liegnitz, Wohlau und Brieg).
Morawy i Czechy przyjęły chrześcijaństwo już w połowie VIII wieku. Stamtąd rozpowszechniało się ono także na Śląsk. Nieliczni jeszcze chrześcijanie, z obawy przed pogańskimi zwierzchnikami, zmuszani byli odbywać spotkania i obrzędy w lasach i ustroniach. Surowe restrykcje ówczesnego zwierzchnictwa przeciwko nowemu kultowi, zmuszały nieraz ich do przekraczania granic dla współdziałania z Czechami i Morawami. Dopiero kiedy do władzy doszedł Mieszko I (Miecislaus) i pojął za żonę czeską księżniczkę Dąbrówkę (Dombrowska), ostatecznie w 966 roku przyjął chrzest i stał się odtąd jego gorliwym zwolennikiem. Usiłując wprowadzić nową religię w prowincjach podległych koronie, stosował ostre środki przymusu. Z tych to czasów walki między starymi zwolennikami bogów a nowymi miłośnikami, pozostającymi jeszcze w mniejszości, rozumiejących już Boga Chrystusowego, z którego czerpali miłosierdzie, ale z rzadka okazywaną wdzięcznością, pochodzi nieskończenie wiele legend i wierzeń. Zdarza się więc często jeszcze w dzisiejszych czasach, że dzieci oraz dorośli w poetyckiej formie sławią nadal bożków. I tak jak głosi jedna z legend, wśród obszarów górskich często mówi się o nocnym myśliwym, który z zaprzęgiem sfory psów pędzi ponad polami przez powietrze. 
Także ta, pochodząca z okresu przemian religijnych, kukułczo powtarzana i przekazywana pokoleniami, o pogańskim Niemcu, wyobrażającym swego boga Wodana pędzącego na szarym siwku. Ten siwkowy jeździec jest jeszcze w wielu miejscowościach Śląska wspominany (w naszej okolicy aż do naszych czasów), stanowi przykład pozostałości dawnych wierzeń i odświętnego ich wyobrażania, przypominania własnego Boga.
Autor Kroniki jeszcze w latach 60-tych (XIX w.) widział pędzących jeźdźców na białych koniach między Golińskim (Göhlenau) a Starym Mieroszowem (Altfriedland). Zwykle odbywało się to w czwartki w tygodniach odpustowych jako akt kończący kiermasze.


Inna legenda dotyczy wody. Woda jest ożywiana przez wodników (Waasermanne), w większym stopniu przez nimfy wodne (Wasserlisse) albo straszydła wodne (Wassernixen). W ziemi żyją strażnicy skarbów - szarzy ludkowie w czerwonych kapturkach, ludziom ufający
i im przychylni. A wzdłuż pogórza gnieżdżą się mali “poprzecznicy” querkludkowie, gromadzący się w poprzecznych lochach lub izbach (Querklöchern oder Stuben). Nasza okolica zna tego rodzaju karzełkowate izby, być może błędnie określane, znajdujące się między Różaną i Łączną (Rosenau und Raspenau). Legenda głosi, w okolicy Golińska (Göhlenau) są podziemne przejścia zajęte przez krasnoludków przychodzących ludziom z pomocą, często biednym drwalom w gęstym buszu. Rybecal (Rubezahl) - według mniemania mniej oświeconych mieszkańców, to duch mający siedzibę w górach, dobrotliwie odważny, mający się w stosunku do zaczepierskiego rodu (Sippe) w następnym związku tak, jak do wielce ciekawskiego straszydła na dzieci - Popelmanna - w białym kitlu. W lasach żyły drzewne lub krzewiaste kobietki, małe, mizerne ubrane żeńskie ludki (Weibervöikchen). Kiedy nad górami wędrują chmury, to ludzie z okolicy Chełmska Śląskiego (Schömberg) mówią, że ciągną puszyste kobietki (Puschweibla). Z tej okolicy pochodzi także powiedzenie jedyne w swoim rodzaju “gdzie można często zobaczyć białe wróble”.
Domowego ducha postrzegano w skarżącej się kobiecie (Klageweib), kryjącej się na ciemnej podłodze, podobnie jak parę żmij w piwnicy. Legenda o królewskiej Żmii głosi, iż jej korona przynosi nieskończone bogactwo grubasowi i ta legenda jest bardzo żywa. Wiara w czarownice (szczególnie w czary bydlęce) jest jeszcze sporadycznie znana, choć przed wiekami w tutejszej okolicy była bardzo rozpowszechniona.
Niejedna stara kobieta, mimo swej szlachetności i powagi, uchodziła za czarownicę. Skierowany na nią wzrok wystarczał, by popaść w największe nieszczęście i zostać potępionym. Także ludzie posiadający wyrobioną zręczność w palcach, dokonujący różnych sztuczek, uchodzili powszechnie za czarowników. Zaczarowanemu gołębiowi przypisywano określoną osobowość spośród starszych ludzi. Żywa jest dotąd jeszcze wiara w czarownice w hrabstwie kłodzkim (Grafschaft Glatz) oraz w okolicy Chełmska Śląskiego (Schömberg Gegend). Zabobon o zmorach nadal się tutaj rozwija. Widoczne są też ślady o duchach drzewnych. One to szczególnie upodobały sobie miejsce pobytu na wiejskiej chacie Bömia oraz na gruszy. W kolejności zajmowały miejsca na cmentarzach przykościelnych oraz w pobliżu szubienic zwłaszcza widocznych na wzgórzach.
Swoiście bogata często Śląska fantazja ujawniała się mimo wszystko w tym jakże ponurym świecie przekonanym jeszcze o spalaniu grzesznych dusz. Hojne w tego rodzaju fantazje były okolice wokół łąkowych młynów, okolice między bydlęco-paszowymi drogami wypasowymi a dworcem oraz nizina tzw. “trawiastego buszu” (Kolbersibusch) koło Golińska. Dziś jeszcze wielu wierzących opowiada o powrocie i wygnaniu nie błogosławionych nieboszczyków. Diabelskimi zwierzętami zwie się czarne kury oraz smoki, przynoszące zamożność w pszenicy i pieniądzu. Znane jest przysłowie: “O, smoki szczodrze zaopatrują twój dom”. Opowiada się także o upiornych siwkach i czerwonych świniach ukazujących się samotnie zbłądzonym wędrowcom w ciernistych krzewach. Wielka jest jeszcze wiara w moc czarujących różdżek. Na przykład wystające korzenie zebrane przez dzięcioły, odpowiadają znaczeniu wiązek rózg pociętych w wieki piątek z gałązek leszczyny. Podobnie nie zaginęła wiara w niestrzeżone skarby gór, chętnie je ofiarujące. Góra Miłosz (Reichmacher, w tłum. czyniąca bogatym), zawdzięcza swą nazwę właśnie tym wierzeniom. To samo ma się z górą Stożek Wielki (Storchberg, w tłum. Góra Bociania), która obserwowana ściśle według przepisu i we właściwej godzinie w wieczór wigilijny, chętnie obdarowuje nas błogosławionym złotem.
Z okresu pogańskiego pochodzą jeszcze dwa obrzędy, do dziś żywotnie trwające i odbywane co roku w letnią niedzielę (Sommer-sonntag) oraz w wieczór Jana (Johannes-Abend), oba mające typowo ludowy charakter. Policja w ostatnich dziesiątkach lat daremnie zwalczała te jaskrawo rzucające się w oczy obrzędy, nie mające nic wspólnego z obrzędami odźwiętnymi. Oba bowiem obrzędy, czemu nie da się zaprzeczyć, objawiają się nieprzyjemnym i nieustannym krzykiem, natrętnie i gwałtownie narastającym, trwającym przez wiele godzin aż do północy a wywołanym przez huczącą gawiedź dziecięcą ściągniętą z całej okolicy. Taka forma obrzędu była i jest dla wielu ludzi nie do przyjęcia, uznających, iż szkodzi ona tej jakże prastarej tradycji. Inaczej ten sam obrzęd jest obchodzony w Czechach (Böhmen). “Ogień Janowy” (Johannis Feuer) tam ponoć strzeże dorosłych. W tym dniu przebogato płonie na górach sąsiadów i wywiera szczególnie przyjemne wrażenie. Ze stoków naszych gór każdy to chętnie ogląda na czeskich wzgórzach w okolicach Vižňov’a (Wiesenau), Ruprechtice (Ruppersdorf), Vernéřovice (Wernersdorf), aż do Janovičky (Johannesberg).
O genezie “płonących niedzieli” (Sonntag Lätare) legenda mówi następująco: Mieszko I (Miecislaus) po przejściu na chrześcijaństwo, rozkazał m.in. także podczas niedzieli wiosennych (Frühjars-Sonntage) zbierania istniejących jeszcze obrazów bożków w celu “ich zdruzgotania, albo spalenia, albo wrzucenia do wody, i aby w toku tych czynności hańbić je i wyszydzając za bramę wyrzucić”. Mieszko I rozkazał następnie, dla upamiętnienia tego zdarzenia, aby co roku młodzi ludzie w tym dniu płonącej niedzieli, przez wynoszenie słomianych kukieł bożków oraz ich palenie spowodowali śmierć i wypędzenie niemieckiego bożka “Teut”. Ta oto legenda wyszła naprzeciw, w każdym razie zgodnie z prawem, utworzenia obrzędu mieszanego, połączenia owego obrzędu z pogańskim świętowaniem zakończenia zimy i powitania wiosny.
Natomiast święto Janowe, pierwotnie staropogańskie święto związane ze zwrotem Słońca (Sonnenwendfest), kościół katolicki przekształcili później w święto Jana Chrzciciela. Zatem wieczorny “Ogień Janowy” (Johannis Feuer) oraz święto w związku ze zwrotem słońca (Sonnenwendfeuer) czczone również ogniem, stały się wspólnym obrzędem, dziękczynną ofiarą pogańskiego bóstwa dla pozyskania w danym roku dobrodziejstwa. Kościół, który pogańskiego obrzędu nie był w stanie zaniechać, nadał mu chrześcijańskie znaczenie poprzez przeniesienie owego kultu “Ognia Janowego” na “Jana Chrzciciela” a to dla “oświecenia zbłąkanych, którym kości zostaną spalone”.
Z mitycznym gatunkiem legend związane są obrzędy w domu, zagrodzie i w rolnictwie. Niemieckie pogaństwo było religią towarzyszącą życiu ludzi od urodzenia aż do śmierci i to podczas pracy, czy to z sierpem i pługiem, czy dzidą i łukiem, zawsze przepełnione oddaną pobożnością i uzależnione od niej łaską.
W tym rozumieniu niemiecki poganin odpowiadał niemieckiemu chrześcijaninowi. Jak zatem przekształcały się w naszej przeszłości oficjalnie wyrażane myśli i uczucia obchodzone koniecznie w zewnętrznej formie, najczęściej wielce nabożne i symboliczne, obrzędy dnia i roku, skoro w toczącym się życiu niewiele zmieniały. Spoglądając wstecz na ponad 2000-letnią historię naszego narodu, dotyczy to takich obrzędów jak z okazji urodzin, ślubów, śmierci i pogrzebów oraz obyczajów jak gwiazdki, zapustów, wielkiej nocy, zielonych świąt, Jana i Marcina. Obrzędów pogańskich i chrześcijańskich, religijnych i prawnych, głęboko znaczących i rażąco bezsensownych, nawarstwiających się stopniowo jednych na drugie. I wiele innych, dotąd jeszcze utrzymanych, rozumnie wiążących ludzi z przenikającą nas duchowo z naturą, jednak kurczących się i zanikających. Widoczne to jest w ciągu ostatnich 50 lat a to przypuszczalnie z wkraczaniem współczesnej rzeczywistości i ze wzrostem dobrobytu.
Wróćmy jednak z wątku legendarnego do historycznego. Mieszko I (Miecislaus), inicjator poszerzania i utrzymania idei chrześcijaństwa, stosował najczęściej ostre środki przymusu. Pewien kronikarz pisał: naród należy trzymać w karbach jak barany i leniwe osły, gdyż bez ciężkich kar nie można nim rządzić. Kto został przyłapany na jedzeniu mięsa w poście, otrzymywał karę wyrwania zębów. Za rządów Bolesława Chrobrego (Bolislaus I) - od 992 r., który otrzymał tytuł królewski, zostało założone arcybiskupstwo w Gnieźnie obejmujące swym zasięgiem również Śląsk. Tym samym Niemcy i Polska weszły w bliski ze sobą kontakt. Ale i Śląsk założył własne biskupstwo, najpierw w “Schmogra”, potem w “Nutzen”, wreszcie ustalono jego siedzibę we Wrocławiu (Breslau).  Korzystne położenie Wrocławia sprawiło, że wkrótce zostało stolicą Śląska. To miasto było około 1000 roku wymieniane pod nazwą Wratislava i zostało w 1038 roku zburzone przez Bolesława Czeskiego (Bolislaus von Böhmen), wkrótce jednak ponownie odbudowane. Za Bolesława, jak również za Mieczysława II (Miecislaus II, 1025 r. do 1052 r.), wskutek wojny Polski z Niemcami i Czechami, Śląsk został spustoszony a kraj porośnięty chwastami. Żadne prawo nie było przestrzegane, kościoły zniszczone, duchowni otwarcie i tajemnie mordowani. Stworzyło to sytuację szczególnie korzystną dla Czechów stosujących często rozbojowe pomysły. Dopiero syn Kazimierza (Kasimir) - Mieczysław zaprowadził ponownie spokój. On to wybudował w 1053 r., klasztor w Lubiążu (Leubus), a zmarł w 1058 r. Także za Bolesława II Śmiałego, z powodu wojny z Czechami i Węgrami, Śląsk został ponownie zniszczony. Tenże król dnia 8 maja 1079 r. w Krakowie przy ołtarzu zabił biskupa Stanisława. To spowodowało jego skazanie na banicję. Po tym fakcie na Śląsku przywrócono odbywanie wstrzymanych nabożeństw. Bolesław zmarł ubogo i nieszczęśliwie w 1081 r. na Węgrzech, dokąd zawiodła go banicja. Za panowania Władysława Hermana Śląsk został ponownie przez Czechów gruntownie zniszczony. Z kolei jego potomek Bolesław Krzywousty (Bolislaus III) tak posterował rządzeniem, że ludność niemiecka w większości uszła do Niemiec. Z tego powodu Głogów (Glogau) i Wrocław (Breslau) zostały łatwo oblężone i zdobyte. Pola i okolice zajęte dotąd przez Niemców pokryły się umierającymi, których Polacy w ogóle nie grzebali. Zostali zjadani przez psy. Te okolice nazwano później “Psim Polem” (Feld der Hunde).


Widok Wrocławia, drzeworyt z “Kroniki Świata Schedla” wydanej w 1493 r. w Norymberdze

Od tamtego, aż po obecny czas, z naszego historycznie bliskiego sąsiedztwa wymienić należy kilka miejscowości i jako jedno z najstarszych Dzierżoniów (Reichenbach, w tłum. bogaty strumyk). Swą nazwę wywodzi nieco mitycznie z bardzo wczesnego swego okresu czasu. Podobne miejsce zajmuje dzisiejszy stary gród Książ (Fürstenstein), powstały już w połowie X wieku, który jednak w kronikach nie doświadcza istnienia and swego początku ani też końca. Jak głosi podanie, gród ten podobno założony w 932 r. przez rycerza o nazwisku Funkenstein (w tłum. iskrzący kamień) i od tego nazwiska tak pierwotnie zwany. Tenże gród w 1263 r. zburzony przez czeskiego króla Przemysła Ottokara II, ponownie postawiony i w 1373 przejęty przez książąt śląskich oraz przez ten dwór utrzymany. Nazwę Fürstenstein otrzymał od tychże książąt. Ile w tym prawdy, nie wiadomo, ponieważ żadne dokumenty na ten temat nie istnieją. Natomiast dokumentalnie pewne jest, iż książę Bolko I opuścił swoją rezydencję we Lwówku Śląskim (Löwenberg) w 1290 lub 1291 r., jako mało obszerną i wygodną i przeniósł się do Zamku Książ [Voerstinburg = Vorstinburg = Fürstenstein, dawne nazwy Zamku Książ - przyp. tłumacza], uprzednio w 1288 r. odnowionego. Przypuszczalnie, po przybyciu Bolko I dokonał także odnowy w środkowej części “książęcej wieży” (Fürstenthümer) Jako swej rezydencji. Odtąd tym samym mianem określano księcia i jego potomnych jako “Pan na Zamku Książ” (Herr von Vorstinburg). Pogląd, jakoby zamek Vorstinburg został najpierw zbudowany w miejscu obecnego tak zwanego starego grodu, zasługuje na uwagę o czym jest wzmiankowane, być może za starych czasów utworzony gród Vorstinburg służył wówczas jako zamek (Kastell). Lata 976 i 1022 kronikarze opisują jako nawiedzone potworną suszą i wyróżniające się ciężkim niedostatkiem.
Miasto Świdnica (Schweidnitz) posiada o sobie pierwszą wzmiankę w 1009 roku. Jednak są tacy co twierdzą, że dopiero około 1070 roku zostało założone przez Bolesława II z Czech. Jedna z najstarszych legend wzmiankuje nawet o nazwie miasta, iż pochodzi od pogańskiego księcia Suidno, który około 755 roku tą okolicą zawładnął i w tymże roku założył gród "auf dem Zobten" [od tłumacza: w języku niemieckim nazwa Zobten oznacza równocześnie Sobótkę oraz górę Ślężę]. Świdnicę od setek lat łączą z naszym miasteczkiem - Mieroszowem - ustalone i wielostronne związki, najpierw jako stolicą księstwa, następnie jako miasto powiatowe (powiat wałbrzyski został wydzielony ze świdnickiego dopiero w 1819 r.) a od dłuższego czasu jako główny targ zbożowy dla okręgu górskiego. Dla Mieroszowa miejscem zbytu zboża była Świdnica (Schweidnitz) oraz Pełcznica (Polsnitz), dopiero później tę funkcję przejęły Świebodzice (Freiburg). W nowszych czasach Świdnica nabrała znaczenia jako siedziba sądu przysięgłych i sądu ziemskiego. Także jako ważny węzeł komunikacyjny między środkowym Śląskiem i Czechami, ze szlakiem ze Świdnicy przez dzisiejsze miejscowości Zagórze (Kynau), Podlesie (Wäldchen), Glinica (Lehmwasser), Kamionka (Steinau), Rybnica Leśna (Reimswaldau), Sokołowsko (Görbersdorf), Kowalową (Schmidtsdorf), Mieroszów (Friedland), Broumov (Braunau), i był dalej drogą prowadzącą przez dwa grody, Freudenberg albo Hornsberg, w zależności od tendencji właściciela oraz stopnia ochrony lub niebezpieczeństwa.
W 1139 r., po Bolesławie III [Krzywoustym - dop. MF], na tron wstąpił Władysław II [Wygnaniec - dop. MF], który ze swoimi braćmi wszedł w spory i walki. Wkrótce po nim przejął władzę Bolesław IV [Kędzierzawy - dop. MF]. Niebawem też, poprzez wzrastające niepokoje i sprzeczki, rządy ponownie przejął Władysław. Wreszcie w 1163 r. Bolesław IV wraz z trzema synami [Władysława II Wygnańca: Bolesławem Wysokim, Mieszkiem Plątonogim i Konradem - przyp. MF] zawarł szczególny traktat, na mocy którego On, jako ostatni Ślązak zrzeka się wszelkich najwyższych przywilejów oraz zgodnie z nim następuje faktyczne rozdzielenie Śląska od Polski, a w rezultacie uniezależnienie oraz usamodzielnienie władzy. Traktat dotyczył obszaru: “całego Śląska, przez który przepływa Odra, od granicy saksońskiej aż po lasy polskie oraz aż po góry oddzielające Czechy od Śląska”.


W tym okresie czasu Śląsk już był znany pod własną nazwą. Posiadał też już wiele miast, choć w swych początkach jeszcze o bardzo złym stanie chat i osiedli. Stopniowo jednak wzbogacających się i umacniających. Ciągle trwające wyniszczające napady Czechów i Niemców opóźniały poprawę sytuacji w rolnictwie oraz w sprzyjaniu wzrostowi ludności kraju. Mimo to niosły jednak ze sobą rozwój starych i zakładanie nowych osiedli. Z powodu tego, iż miasta przed napadami nie przyjacielskimi w większości broniły się same, zmuszone były same powoływać pod broń własnych mieszkańców. Słowianie utrzymywali się w znacznej mierze z rolnictwa, hodowli bydła i rybołówstwa. Natomiast Niemcy zajmowali się zwykle rzemiosłem i trochę handlem. Trochę też rozwijającym się górnictwem. Opieka prawna była wtedy jeszcze znacznie ograniczona, wola książąt i ich wyroki zobowiązywały w sprawach najzacniejszych dla księstwa i kraju, dla zamków i miast książęcych.
Bolesław [I Wysoki - przyp. MF] otrzymał wówczas od synów Władysława Śląsk środkowy, z księstwem Świdnicy i Jawora. Jednakże wszedł on wkrótce w wojnę z Polską, jak również ze swoimi braćmi. Powstał czas, kiedy to nastąpił okres odwracania się coraz bardziej książąt Śląskich od Polski i zamykania się ich w kręgu oddziaływania społeczeństwa niemieckiego. W tym też czasie niemiecka inwencja skierowała się na istotne polepszenie własnych obyczajów oraz na wzrost poziomu oświaty kraju. W 1200 r. Wrocław strawił pożar a okoliczna ludność popadła w drożyznę i nędzę. W 1201 r., władzę przejął Henryk I Brodaty (Heinrich I der Bärtige).
Mam teraz do przekazania kilka informacji z naszego sąsiedztwa: w 1006 r. odkryte zostały ciepłe źródła w Janské Lázně (Johannisbad), a w 1009 r. wybudowano miasto Svoboda nad Úpou (Freiheit), podobnie jak w 1148 r. miasto Kowary (Schmidtsberg). W 1156 r. czynne były już w Kowarach zakłady metalowo-górnicze. W 1175 r. odkryto źródła lecznicze w Cieplicach Zdrój (Warmbrunn), z których już w 1180 r. korzystali pierwsi goście. I też dopiero w 1171 r. powstało miasto Broumov (Braunau) w Czechach, położone na nizinnych polach w pobliżu wsi Křinice (Weckersdorf), a założone przez pogańskiego księcia Brunov.
Według kronik założenie Wałbrzycha przypada na 1191 rok i jest wysoce prawdopodobne, że powstał on w okolicy kościoła Mariackiego (katholischen Marienkirche) obok odkrytych źródeł studziennych, w swoim czasie chronionych z uwagi na rzekomą moc uzdrowiskową. Rok 1177 był ponownie rokiem suszy z nastaniem drożyzny. (Opisane informacje o powstaniu miejscowości podałem częściowo z kronik, a częściowo z tradycyjnych przekazów – dop. A. Werner).
W 1186 r. Henryk I (Heinrich I), syn szlachetnie pobożnej matki wszystkich ubogich, opuszczonych i nieszczęśliwych, poślubił Jadwigę (Hedwig), córkę księcia von Meran. W duchu owego czasu i pod naciskiem żony, Henryk założył lub rozbudował kilka klasztorów, jak np. w Trzebnicy (Trebnitz), Henrykowie (Heinrichau) oraz na ich rzecz utworzył fundację z wsiami i gruntami. Prowadził jednak mącicielskie rządy oraz sprzeczki z Polską i ze swymi synami. Po nim w 1238 r. przejął władzę jego syn Henryk II Pobożny (Heinrich II der Fromme), według ojca posiadający zgodny i szlachetny charakter i mający w oczach jedynie szczęście swoich podwładnych. Mimo znakomitego wejścia w życie, został wkrótce obrabowany.
Mongołowie i Tatarzy, mający swoją siedzibę w północnej granicy Chin, pod wpływem swego księcia Batu, najechali i pokonali Ruś oraz Polskę. Następnie z początkiem 1241 r., po pokonaniu Polaków, skierowali swój rabunkowy napad na Śląsk i natrafili pod Legnicą na opór, na broniących się tam biednych krajan z różnych księstw. Mongołowie plądrowali i niszczyli okolicę ze straszliwą okrutnością. Mieszkańcy Wrocławia uciekali z dobytkiem do umocnień zamkowych lub na wyspę katedralną po uprzednim podpaleniu swoich domostw. Mongołowie, daremnie oblegając gród, następnego dnia zawrócili pod Legnicę. Tutaj stacjonowała już tylko nieliczna gromada chrześcijan pod dowództwem Henryka II, gdy Mongołowie dysponowali jeszcze 150 tysięczną hordą. Chrześcijanie zostali pobici i jak piszą kroniki, w następstwie jakiegoś nieporozumienia w walce poległ Henryk II. Po tej bitwie, z niewyjaśnionych przyczyn, nastąpił gwałtowny odwrót Mongołów. Wracaj, pustoszyli po drodze wszystko, a więc i okolice Jawora (Jauer), tereny wzdłuż grzbietów górskich obok Świdnicy, okolice Ząbkowic (Frankenstein), Otmuchowa (Ottmachau), Górnego Śląska (Oberschlesien), Moraw (Mahren) i Węgier (Ungarn). Powracali szybko, nie zatrzymując się na obozowe postoje, niszcząc jednak doszczętnie wszystko. Czy sama Świdnica uległa zniszczeniu, ewidentnie się nie stwierdza, ponieważ podczas ustalania szkód za Henryka III, w spisie poniesionych strat znalazł się tylko las miejski. Ale być może jako miasto zostało ujęte w osobnym spisie. Obszar od Świdnicy po Czechy wtedy stanowił jeszcze niedostępne pustkowie i odludzie. I ten obszar nie został tknięty przez Mongołów.
W miejscu znalezienia zwłok Henryka, wdowa Anna wybudowała klasztor na Legnickich Polach. Tu co roku w niedzielę po 9-tym kwietnia, dniu bitwy, odbywa się uroczystość tzw.  uszowego nabożeństwa. Legenda mówi, iż Mongołowie po bitwie każdemu zabitemu chrześcijaninowi obcięli uszy, a wypełnione nimi 9 worków przekazali swemu księciu w hołdzie na dowód zwycięstwa oraz poniesionej klęski przez chrześcijan.


Bitwa mongolska pod Legnicą, rycina z XIV wieku.

W okolicy Bromowa i Polic w Czechach, około 1200 roku Benedyktyni rozpoczęli uprawę ziemi oraz stopniowo zagospodarowywali niedostępne jeszcze pustynne tereny wzdłuż polickich gór, by już w 1209 roku założyć tam probostwo. Na skutek zaludniania się tych terenów, z czasem powstało miasteczko Police. Tam też osiedleńcy zakładali wsie. W ten sposób w swych początkach powstało późniejsze miasto Broumov (Braunau), a w jego okolicy takie wsie jak: Ruprechtice (Ruppersdorf), Heřmánkovice (Hermsdorf), Martínkovice (Märzdorf), Božanov (Barzdorf) i inne.
Na ten obszar napływało coraz więcej osadników niemieckich, przerzedzali lasy, zakładali pojedyńcze domostwa, z czasem osiedla. W okresie napływu kolonistów także i te okolice zaludniły się, by około 1250 r. ten okręg przekształcił się już w rolniczy. Natomiast obszar od Broumova po wąwóz w Sokołowsku (Görbersdorfer Thal) w owym czasie stanowił jeszcze obraz jednolitego, dzikiego pustkowia, naturalnie nierozerwalnej pustyni. Czynienie w tej gęstwinie jakiegokolwiek prześwitu w kierunku doliny mieroszowskiej (Friedländer Thal), możliwe było jedynie od strony Broumova, a to z tego powodu, iż od strony zachodniej i północnej nie pozwalały na to strome zbocza gór, częściowo też dlatego, iż od strony śląskiej ani rycerze, ani duchowni nie wykazywali zainteresowania kultywacją gruntu, pozyskiwaniem ziemi, jakże wtedy mocno od strony Świdnicy zapuszczonej i niedostępnej. Stąd też prześwietlanie puszczy następowało od strony Czech.
Prócz tego nowe badania wykazały i wbrew wcześniejszym założeniom ponownie utwierdzały, że aż po średniowiecze, obszar od góry Stożka Wielkiego w Unisławiu Śląskim (Langwaltersdorf), ciążył swą przynależnością nie w stronę Śląska, lecz w kierunku Czech. Kolonizacja postępowała wzdłuż rzeki Ścinawki (Steine) tak, iż pierwsze wsie jakie tu powstały to Hejtmánkovice (Hauptmannsdorf), Jetřichov (Dittersbach) oraz Meziměstí (Halbstadt). Wkrótce po nich powstały przygraniczne osady jak Vernéřovice (Wernersdorf), Vižňov (Wiesen) oraz Golińsk (Göhlenau). (Ta wieś w dawnych dokumentach występuje jako Geylenau lub Gellenau). Pozostałe osiedla aż po przesmyk w Kowalowej (Schmidtsdorf) w zakładaniu napotykały na trudności łącznie ze Starym Mieroszowem (Alt Friedland), powstałym nieco później nad potokiem. Tak to po tych informacjach wracamy ponownie do Czech.
Broumov (Braunau) według dokumentów powstał w 1253 roku, najpierw jako miasteczko targowe oraz jako siedziba wójtostwa dla okolicznych wsi. Już w 1207 r., w miejscu obecnego Chełmska Śląskiego (Schömberg), Henryk I pobudował zamek jako warownię graniczną przeciwko Czechom. Po jej wybudowaniu nadzór powierzył niemieckiemu rycerzowi o nazwisku Schönenberg, który po powrocie na Śląsk przeniósł się tutaj z Jadwigą, żoną Henryka. On to obok warowni założył miasteczko Schömberg (dzisiejsze Chełmsko Śląskie). Powszechnie jednak uważa się to jako nieuzasadnioną legendę.
W pewnym dokumencie Bolesława II z Głogowa (Bolislaus II von Glogau), wspomina się w 1249 r. o Kamiennej Górze (Landeshut) jako o miasteczku targowym na prawie niemieckim oraz o tym jak kiedyś, znacznie wcześniej, część placu targowego wydzielono do dyspozycji klasztoru w Krzeszowie (Grüssau). Wynika z niego też, iż wtedy do zbudowania tego klasztoru został zobowiązany przez swego brata biskupa Konrada (Conrad - Bischof von Passau) książę Śląska Bolesław Stary (Bolislaus der Aeltere). Zobowiązał się najpierw wypożyczyć pustelnym braciom zakonnym w Cresobor tenże plac targowy również na prawie niemieckim, a następnie do założenia klasztoru na tzw. wyspie między rzeczkami Zadrna i Bóbr (Zadrus i Bobr). I w tym celu po stronie rzeki Zadrna wyznaczył plac targowy o wielkości 2000 akrów ziemi według miary niemieckiej “Ruthe” (Ruthe = rózga). Natomiast po stronie Bobru wydzielił na rzecz przyszłego klasztoru obszar ziemi począwszy od strony rzeczki Zadrny do ujścia dopływu rzeczki Lesk (Lässig) i dalej wzdłuż tej rzeczki aż do jej źródła na górze Camen [góra Camen, to góra Kamienna między Nowym Gajem, a Kuźnicami Świdnickimi - dop. tłumacza], poprzez wsie i lasy niemieckie aż po tereny graniczne przylegające do obszarów ziemi braci zakonnych z Polic (Politz) w Czechach. Natomiast książę Bolesław ma prawo zatrzymać nadal mennicę oraz osobiste prawo do rozstrzygania pokrewieństwa (Blutgericht) w zachodzących sporach, ale bez nadzoru więziennego.
Tak to w tym okresie powstał klasztor w Krzeszowie (Grüssau). Tym też sposobem również Henryk zamierzał likwidować pustynne i dzikie okolice Cresobor [dawna nazwa Krzeszowa - przyp. tłumacza] poprzez w tym celu zaangażowanie Benedyktynów z klasztoru opatowskiego przy Königgrätz w Czechach [Königgrätz to obecnie Hradec Králové lub wieś Sadová - przyp. MF], z przeznaczeniem tych ziem pod uprawę, w zamian za wybudowanie im nowego kościoła. Tego zamierzenia nie zrealizował z powodu śmierci w 1238 r. Wdowa Anna za zgodą syna Bolesława podarowała im to wszystko co Henryk ogłosił, oczywiście w uzgodnieniu też z żyjącym w ubóstwie Andrzejem, opatem z Opatowic i jego braćmi z zakonu benedyktyńskiego.
Synowie księżnej, jak wyżej wspomniano, udzielili ponadto dalszego pozwolenia braciom klasztornym na użytkowanie placu targowego w Kamiennej Górze (1249 r.) oraz zgodzili się zbudować klasztor między rzeczkami Zadrna i Bóbr. Klasztor w Krzeszowie zagospodarował w 1256 r. dalsze połacie ziemi i poprzez braci zakonnych kontynuował kultywację puszczy w kierunku doliny Ścinawki (Steine).
Podobno pierwszy klasztor w Krzeszowie powstał miejscu dzisiejszego kościoła w Krzeszówku (Neuen), albo co bardziej prawdopodobne, w pobliżu tego miejsca. W latach 20-tych tego stulecia (tj. XIX w/), w położonym opodal tego kościoła gospodarstwie rolnika Stief, odkryto w dole przy oborze prastare obmurza i sklepienie, znaleziono też kilka żelaznych obręczy oraz różne, pochodzące z odległego okresu czasu metalowe przedmioty przynależne do starego kościoła. 
W 1218 r. powstało też pielgrzymkowe miasteczko Wambierzyce (Albendorf). Jadwiga (Hedwig), matka poległego Henryka II, osoba aż do śmierci 15 października 1245 r. - z powołania wielce pobożna, dobroduszna i dobroczynna, w zasłudze wykazanych cnót, w 1267 r. została powołana w poczet świętych. Synowie Henryka II tylko wspólnie ze swą matką Anną panowali nad odziedziczonymi krainami. Wkrótce jednak powstały nieporozumienia i kłótnie oraz walki między synami. Po śmierci Anny władzę objął Henryk III. Wspólnie z Władysławem od 1267 r. panowali pokojowo we Wrocławiu oraz do niego przynależnym księstwem. Oboje trudzili się, aby po najeździe mongolskim i wielu wewnętrznych walkach wyludniających kraj, ponownie przywrócić zaludnienie i szczęście poddanych. Po śmierci Henryka IV w 1290 r. władzę objął Henryk V. Dla ochrony przed nieprzyjaciółmi ulegał stanowczo rozsądnemu, lecz i egoistycznemu bratu Bolkowi, który przede wszystkim starał się zabezpieczyć zajmowane przez siebie górzyste okolice wokół Świdnicy. Zapewne dla poparcia tego pomysłu Henryk oddał bratu Strzegom (Striegau) i Jawor (Jauer), później jeszcze Książ (Fürstenstein) oraz Dzierżoniów (Reichenbach). Henryk V zmarł w 1296 r., ale przedtem jeszcze swego brata Bolka ze Świdnicy ustanowił kuratorem nad swymi dziećmi. Tenże w zamian zażądał jeszcze i otrzymał zamek w Sobótce (Zobten). Z tym Bolkiem, księciem Świdnicy, znacząco władającym księstwem na Śląsku, rozpoczyna się II rozdział, a z nim i to także co wiąże się z legendarną historią naszego miasteczka.
 


LIST OTWARTY

Nawiązując do przetłumaczonego na język polski I rozdziału Kroniki Mieroszowa i Okolicy (Chronic von Friedland und Umgegend) wydanej w 1883 r. przez Augusta Wernera. Autor, mieszkaniec tutejszego miasteczka żył w XIX wieku i jak wiemy był człowiekiem wykształconym i zamożnym, właścicielem wydawnictwa. Poświęcił temu dziełu znaczną część życia. Zbierał, gromadził i obiektywnie opracowywał materiały, by stworzyć dzieło historyczne ku potomnym tej ziemi jedyne i niepowtarzalne. Z uwagi na wartość zawartych danych można rzec dzieło monumentalne również i dla nas. Był okres w historii, że tutaj już na Śląsku żyliśmy i tą ziemią wkładaliśmy. To wynika z Kroniki.
Opracowanie Kroniki wymagało wielkiego wysiłku. Ubiegły wiek to inne czasy pod każdym względem aniżeli dzisiejsze. Trudniejsze. Nie było sieci kolejowej i samochodowej, elektryczności i połączeń telefonicznych. Dojazd do różnych miejscowości po informacje i materiały odbywał się przy pomocy pojazdów konnych. Trudniejsze też były sposoby produkcji papieru i drukowania książek. Także inne czasy pod względem politycznym i społecznym. Panowali oprócz cesarzy, książęta i Mieroszów był jednym z miast książęcych podległych rodzinie Hochbergöw panujących na Zamku Książ. Wiek XIX to jeszcze czasy arystokratyczno-feudalne, aczkolwiek już w ciągu tego wieku ze znoszonym chłopskim niewolnictwem. Stąd trudności, jak pisze autor w pozyskaniu materiałów do Kroniki z archiwum na Zamku Książ. Panująca tarn rodzina Hochbergöw posiadała liczne dokumenty archiwalne oraz bogaty księgozbiór.
Rozdział I Kroniki to zaledwie kilka kart, lecz jakże z dostatecznie nagromadzonymi danymi z historycznie odległych już czasów. Stanowi namiastkę tego co zawiera jeszcze ponad 600 stronicowa Kronika.
W przyszłym roku, 2000-nym, Mieroszów obchodzi jako miasto swoje 675-lecie. Jak wynika z dokumentów, miasto zostało założone w 1325 roku. Czy znajdzie się miejsce by wspomnieć lub uczcić pamięć autora Kroniki?

Stefan Wyrembek
Mieroszów, dn. 11 maja 1999 r.

PRZEKAZANIE KRONIKI

Zacna Biblioteka Publiczna oraz Szanowny Pan Burmistrz w Mieroszowie

Niniejszym ponownie przekazuję bezinteresownie książkę:

AUGUST WERNER - CHRONIC VON FRIEDLAND UND UMGEGEND

wydaną, co wynika z przedmowy, jesienią 1883 r. Kronika miasta Friedland - obecnie Mieroszowa i okolicy, wydana w języku niemieckim z drukiem gotyckim, obejmuje okres historyczny od zarania dziejów do połowy lat osiemdziesiątych XIX wieku. Dalszy ciąg Kroniki, począwszy od jesieni 1883 r., ukazywał się w dodatkowych zeszytach uzupełniających, co wynika z informacji zawartej na ostatniej stronie tejże Kroniki. Każdy z zeszytów, obok podtytułu nosił zasadniczy tytuł: Erganzugscheft zur “Chronik von Friedland und Umgegend”.
Już na wstępie tego dzieła autor podaje, że kraj, zwany obecnie Silesia (Schlesien, Szląsk, Śląsk - mój przyp.), w jego wczesnym okresie nie miał żadnej nazwy. Obszar ten od VI wieku należał “zu Polen” - do Polski. Nazwę zaś “Silesia” (Śląsk) otrzymał w 1163 roku po zapanowaniu książąt podpisujących się, co wynika z wielu dokumentów, jako duce Silesia. Ówczesny kraj bez nazwy stanowił znaczny obszar o obejmował późniejszy Śląsk, Łużyce i Brandenburgię z którego część zajmowała Polska.
Pomimo iż Kronika dotyczy w zasadzie życia i działalności mieszkańców miasta i okolicy Friedland, jej zapisy wykraczają często poza te ramy i wskazują na związki i układy z wieloma sąsiednimi grodami i miastami (m.in. Wrocław, Wałbrzych, Świdnica, Kamienna Góra), a nawet powiązań z innymi państwami.
Uznając, iż jest to jedyny egzemplarz jaki obecnie znajduje się na naszym terenie, przekazuję ponownie Kronikę tutejszej Bibliotece Publicznej w Mieroszowie z prośbą o jej zaewidencjonowanie. Natomiast o nadzór, pieczę i przechowywanie zwracam się z prośbą do Pana Burmistrza. Kronika jako jedyny egzemplarz, zawierający bezcenne informacje z przeszłości o życiu tutejszych mieszkańców, posiada wartość tzw. “białego kruka” i wymaga szczególnego zabezpieczenia.
Książkę tą w latach pięćdziesiątych otrzymałem w darze od Pana Paschek’a, ówczesnego mieszkańca i urzędnika sądowego, który wkrótce po tym wyjechał do Niemieckiej Republiki Federalnej. Kronika wymaga przetłumaczenia na język polski. Nie posiadam natomiast zeszytów uzupełniających, które stanowią ciąg dalszy Kroniki. Sugeruję, aby w tym celu wejść w kontakt z turystami niemieckimi odwiedzającymi swoje rodzinne strony - Heimat. Uważam też za wskazane, by podjąć się napisania Kroniki z naszych lat powojennych. Minęło już 50 lat. Im wcześniej to się zrobi, tym lepiej, bo oprócz suchych materiałów i dokumentów można jeszcze skorzystać z żywego słowa.
W przedmowie do omawianej Kroniki z 1883 r. autor podaje, że podjął się ogromnego zadania, z poważnym wysiłkiem lecz w dobrej wierze. Korzystał z licznych materiałów pochodzących nawet z odległych w czasie i przestrzeni, także mrocznych zakamarków, nie uchybiając im na wartości. Korzystał ze współpracy mieszkańców i możnych protektorów. Mimo to w tym przedsięwzięciu często trafiał na przeszkody wynikające z uwarunkowań czasowych i okolicznościowych. Sięgał do materiałów i informacji znajdujących się w różnych książęcych archiwach zamkowych na Śląsku. Korzystał z magistrackiego archiwum miasta Friedland oraz z państwowego archiwum Śląska. Przeglądał pisma urzędowe, zaglądał do źródeł dzieł historycznych, do wydań urbanistycznych i innych wydań regionalnych. Starał się pozyskać materiały od osób prywatnych oraz instytucji, w tym także kościelnych. Pomimo różnych wpływowych nacisków starał się pisać Kronikę obiektywnie. Mając to na uwadze, autor w tym celu prosi w przedmowie swoich współmieszkańców, aby tej pracy nie oceniali zbyt surowo.
Kronika zawiera 677 stron, plus jedną stronę z erratą oraz na odwrocie z omówioną wyżej informacją o wydaniu uzupełniającym w postaci ukazujących się osobno zeszytów. Na stronie tytułowej Kroniki, oprócz podanej nazwy i autora, znajduje się graficzny herb miasta. U dołu zaś nazwa miasta: Friedland i poniżej informacja: Selbstverlag des Verfassers - Wydawnictwo własne autora.
Treść Kroniki stanowi bezcenne źródło wiedzy o przeszłości z życia tutejszego miasta i okolicy. Kronikę tę przekazałem około 20 lat temu Miejskiej Bibliotece Publicznej w Mieroszowie. Jak się okazuje, nie została ona dotąd zarejestrowana w spisie, nie posiada numeru ewidencji. Niniejszym pismem staram się zwrócić uwagę kompetentnych osób na wyjątkową wartość książki. Kronika posiada twardą oprawę ze złoconym napisem na grzbiecie. Kierownictwo Biblioteki proszę zatem o wpisanie Kroniki do rejestru książek. A po wpisaniu, jako jedyny egzemplarz, proszę Bibliotekę o przekazanie na przechowanie i do dyspozycji Panu Burmistrzowi.

Z poważaniem
Stefan Wyrembek
Mieroszów, dnia 7 października 1998 r.

Kolejna kamienica do wysiedlenia?

Jak się nieoficjalnie dowiadujemy, w dniu dzisiejszym tj. we wtorek 8 września 2020 r., Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Wałbrzychu podjął decyzję o wysiedleniu także mieszkańców z kamienicy nr 19 przy Placu Niepodległości – kamienicy bezpośrednio sąsiadującej z „pękającą” kamienicą (nr 20).

Ruszył kolejny konkurs grantowy Funduszu Toyoty!

7 września ruszyła kolejna edycja konkursu grantowego Fundusz Toyoty - „Dobre pomysły zmieniają nasz świat”, w którym organizacje mogą otrzymać granty do 20 tys. na realizację projektów małej rewitalizacji.  Fundusz Toyoty stworzony przez fabrykę Toyoty co roku wspiera oryginalne i ciekawe projekty, które zakładają trwałą zmianę w otoczeniu i związane obszarami priorytetowymi firmy, którymi są: ekologia, edukacja techniczna, sport, bezpieczeństwo na drogach oraz poprawa mobilności/swoboda poruszania się. 

Przykra reklama Mieroszowa...

Tuż po godzinie 8 rano, w poniedziałek 7 września br., na mieroszowskim Rynku pojawił się korespondent regionalny POLSAT News pan Jakub Zegadło zainteresowany problemami mieszkańców „pękającej” kamienicy nr 20 przy Placu Niepodległości w Mieroszowie.

2020 Wschodnia pierzeja Placu Niepodległości

Kolorowe zdjęcie przedstawiające trzy kamienice wschodniej pierzei mieroszowskiego Rynku nr 18, 19 i 20, a także ogrodzony teren budowy kamienicy nr 21. Na pierwszym planie widoczna jest nowa tablica informacyjna zamontowana w piątek, 4 września 2020 r.

 

Czy grozi nam katastrofa budowlana?

Od kilku tygodni trwa budowa nowej kamienicy w mieroszowskim Rynku. Jak jednak informują nas mieszkańcy, już niemalże od dwóch tygodni na sąsiednich kamienicach pojawiają się pęknięcia, „a ściany kamienicy nr 20 rozchodzą się, ciągnąc za sobą kamienicę nr 19”.

PAMIĘTAMY! 194 rocznica urodzin Dr Hermanna Brehmera

14 sierpnia 1826 roku, w dolnośląskiej wsi Kurczów (powiat strzeliński) przyszedł na świat Hermann Brehmer, późniejszy lekarz i założyciel pierwszego na świecie sanatorium przeciwgruźliczego w ówczesnym Gorbersdorfie (dzisiejszym Sokołowsku). Dr Hermann Brehmer zmarł w Sokołowsku 28 grudnia 1889 r. i został pochowany w rodzinnym grobowcu, w sercu stworzonego przez siebie parku. W maju 1945 r. rodzinny grobowiec Brehmerów został splądrowany przez żołnierzy Armii Radzieckiej...